Dzis mam chwile czasu aby usiasc przy necie bo miasto juz troche ulaskawilem i wiem jak sie po nim poruszac wiec nadrobie zaleglosci z dni powszednich . Droga z Erewania do granicy to istny koszmar 8 h w zawalonej ludzmi i towarami marszrutce , trzesie jak cholera , droga prowadzi przez gory srednio co godzine ktos z pasazerow nie wytrzymuje i puszcza pawia , dobrze ze kazdy jedzie z przygotowana reklamowka foliowa . Jedyny plus w marszrutce spotykam iranczyka wracajacego do domu , przy pomocy ormian po rosyjsku udaje mi sie wytlumaczyc gdzie jade a on zobowiazuje mi sie pomoc w pierwszych krokach na iranskiej ziemi . Przekraczanie granicy nie sprawia zadnych problemow , przejscie graniczne kompletnie puste , musze tylko czekac na mojego przewodnika ktory gdzies utknal po stronie ormianskiej , gdy w koncu pokonuje przeszkody po stronie Armenii rozluzniony wita sie ze wszystkimi pogranicznikami po stronie iranskiej i prowadzi mnie do jakiegos kantorka na cherbate i tam widze powod jego problemow w Armeni dwie torby wypchane jakimis kielichami i naczyniami wygladajacymi na stare . Jeden z kielichow zostaje podarowany gosciowi z przejscia i mozemy ruszac dalej . Moj przewodnik pogardliwie omija taksowke czekajaca pod przejsciem pokazujac gestem ze to zdziercy i ruszamy na droge lapac transport . Nie mija 5 min i zatrzymuje sie auto typu Tata , kierowca wraca z Baku gdzie pracowal na budowie , krotkie negocjacje i moge jechac z nim do Tabriz okolo 280 km za 15 dolcow . Moj przewodnich doplaci 5 dolcow bo jedzie tylko 60 km . Kierowca probuje nas zabic na kilka sposobow : palac miejscowe fajki bez otwierania okien , jezdzac jak swir i samobojca , puszczajac na pelny regulator iranska muze . Poniewaz nie gada w zadnym znanym mi jezyku , rozumiem tylko nazwy mijanych miejscowosci i to ze uwaza siebie za zajebistego kierowce. Do Tabriz docieramy okolo 20:30 i po raz kolejny jestem swiadkiem niesamowitej iranskiej goscinnosci , kierowca bez gadania zabiera mnie do swojego domu na kolacje , tam juz czeka pol rodziny aby popatrzec na goscia z Lahestanu czyli Polski . Pyszne jedzenie w tradycyjny sposob podane czyli w kucki na dywania i litry cherbaty , najpierw bierzemy w zeby kawalek cukru a potem pijemy cherbate , proby komunikacji z cala rodzina gdzie nikt nie mowi slowa po angielsku , duzo usmiechow i w koncu kolo 24:00 slabo sugeruje ze ja musze go hotelu . Odwiedzamy 4 hotele i w zadnym nie ma miejsc bo sa jakies targi ksiazki i pelno miejscowych sie zjechalo , piaty hotel chce za pokoj 50 dolcow , nie ma mowy , przyjdzie chyba spac na ulicy , na to moj kierowca pokazuje wsiadaj i jedziemy do niego na chate gdzie juz mam uszykowany nocleg . Taki wlasnie jest Iran , bardzo bezpieczny i jeszcze nie zepsuty przez turystow . Spie na glebie w jednym pokoju z pochrapujacym wujkiem , ale jest git , rano sniadanie i cherbaty litry , wszystko trwa okolo 4h a potem moj gospodarz odwozi mnie do centrum gdzie sie z nim zegnam . Znajduje pokoj w hotelu za 8 dolcow i ruszm na podboj miasta . Na poczatek wymiana pieniedzy gdzies w kiosku z gazetami , nic jeszcze wtedy nie rozumialem z zasad rzadzacych ich pieniedzy ale jakos zawierzylem ze nie chca mnie orznac i nie orzneli . Co do pieniedzy , waluta to Riale , 1 dolar to okolo 12000 Riali ale nikt nie podaje cen w rialach tylko w tomanach , 1 toman to 10 riali , wiec gdy slyszysz ze cos kosztuje 900 to znaczy ze tak naprawde jest to 9000 riali . Skomplikowane ? nie dla miejscowych. Tabriz jest duzym i zatloczonym miastem z niesamowiie wielkim bazarem gdzie mozna sie skubic bez problemow . Jedna z atrakcji jest Naser Khan miejscowy prowadzacy biuro informacji turystycznej kolo bazaru na ulicy Ferdosi , tel 09141160149 , Naser ( lat okolo 55 ) gdy dowiedzial sie ze jestem polakiem przywital mnie slowami " sie masz ziom , zajebiscie wymiatam po polski " . Naser jest postacia barwna , jak sam twierdzi potrafi mowic w 8 jezykach , zalatwi wszystko , bardzo pomocny . Spedzilem u niego w biurze kilka godzin pijac cherbate oczywiscie i wypytujac o szczegoly podrozowania po Iranie . Chodzac po miescie nie spotykam zadnych turystow , a sam co chwila jestem zaczepiany przez miejscowych ktorzy chca mi powiedziec lamanym angielskim ze bardzo mnie witaja w Iranie , a mlodzi ludzie bez krempacji dodaja ze prezydent to glupek i oni nie popieraja religijnych rzadow .Pierwsze wrazenia z Iranu sa bardzo pozytywne , kraj bezpieczny , przyjazny , ludzie bardzo mili , niedrogo , jedzenie na ulicy pyszne . Dzisiaj wieczorem ruszamw 14h podroz do Esfahanu podobno jednego z najpiekniejszych miast Iranu . Zdjecia wrzuce jak znajde gdzies wi-fi i bede mogl sie podlaczyc z moim notebookiem.