Ostatni dzien w Tbilisi spedzilem razem z Kinga poznana w hostelu wroclawianka na koncercie polsko - gruzinskim ktory odbywal sie w parku Vake . Bylo cholernie zimno ale polaczone sily bardzo znanego tu artysty z grupy 33a Nias Diasamidze oraz naszych ziomkow znanych jako Wolosi i Lasoniowie spowodowaly ze w amfiteatrze bylo naprawde goraco . W autobusie w drodze powrotnej zaczepia nas grupka mlodych gruzinow mowiaca po Polsku , jak sie okazuje ucza sie naszego jezyka bo wyjezdzaja na studia do Katowic . Jakie jest moje zdziwienie gdy puszczaja mi z komorki ich ulubionego poskiego artyste czyli Kazika . Dostali namiar na Kultowa w Katowicach , moze sie pojawia .Dnia nastepnego pobutka rano i 6h w marszrutce do Yerevania . Podroz przebiega sprawnie , o ile wioski armenskie przypominajagruzinskie to Yerevan wyprzedza Tbilisi o jakies 5 lat. Centrum miasta jest czyste , zadbane , pelne markowych sklepow i wystrzalowych fur . Oczywiscie dotyczy to tylko centrum , obrzeza to juz inna bajka . Nad Yerevanie kroluje swieta gora Ararat ktora niestety dla armencow znajduje sie juz na obecnym terytorium Turcji . Czas mnie goni wiec jutro ruszam w droge z nadzieja na rychle dotarcie do Iranu .