Zmeczony zatloczonym Bangkokiem postanowilem uciec na kilka dni do polecanego przez wszystkich Kanchanaburi znanego ze slynnego mostu na rzece Kwai i lini kolejowej budowanej przez alianckich i miejscowych wiezniow podczas wojny .Most jak most na kolana nie kladzie , mamy takich u nas na peczki , sama miejscowosc dobra na kilkudniowy odpoczynek chociaz i tutaj lapy przemyslu turystycznego co chwile probuja nam wcisnac kolejna badziewna wycieczke .Jedna z glownych atrakcji jest mozliwosc odwiedzenia Tiger Temple czyli miejsca gdzie ponoc buddyjscy mnisi zyja w symbiozie z tygrysami . Prawda na temat tego miejsca wg miedzynarodowych organizacji chroniacych dzikie zwierzeta jest zupelnie inna , tygrysy sa lapane przez klusownikow w Laosie potem sprzedawane wlascicielom Tiger Temple nastepnie trzymane przez wiekszy czas w malutkich klatkach poza widokiem turystow , biciem i nieludzkim traktowaniem zmuszane do uleglosci aby turysci mogli sobie pstryknac fotke . Swiatynia to wielki biznes , odwiedza ja okolo 900 osob dziennie placac gruba kase za mozliwosc zrobienia sobie foty z tygrysami . Kazdy kto rozwaza wykupienie wycieczki do swiatyni powinien znac te fakty i zastanowic sie trzy razy czy popierac takie dzialania .Samo Kanchanaburi daje wiele mozliwosci jak wszystkie turystyczne impezownie , ale jezeli nie jestescie zainteresowani takimi atrakcjami spokojnie mozecie znalezc przyzwoity gesthaus lezacy nad rzeka gdzie mozna spedzac dnie bujajac sie w hamaku z ksiazka w reku . Polecam takze wypozyczenie roweru za jedyne 50 bahtow na dzien i objazd po okolicy pomiedzy plantacjami owocow i pagorkami .Jedna z atrakcji Kanchanaburi sa tez kursy kuchni tajskiej , jako fan gotowania szarpnalem sie na taki kurs choc nie jest tani ( 1250 bahtow , polecam szkole Apple and Nori ) i musze powiedziec ze nie zaluje .Byla nas tylko czworka i Nori zabrala nas na miejscowy rynek aby pokazac , wyjasnic i poprobowac miejscowych specjalow i ziol oraz zrobic zakupy produktow do tego co gotowalismy , potem gotowanie pod nadzorem Nori , wszystko wyszlo pyszne , dzien zakonczylismy kolacja zlozona z tego co ugotowalismy i musze powiedziec ze nastepny posilek zjadlem dopiero nastepnego dnia wieczorem . Jezeli bedzieci chcieli wracac z Kanchanaburi do Bangkoku minibusem to zdecydowanie odradzam , duza lepsza opcja jest pociag . Bus ma do pokonania okolo 135 km i zajmuje mu to okolo 5-6 h , wliczam w to godzinne oczekiwanie w kolejce do stacji benzynowej na zatankowanie busa w polowie drogi oraz korki giganty ktore paralizuje wjazd do Bangkoku . Pociag to okolo 3,5h powolnej jazdy przez wioski w towarzystwie lokalsow , zamiast klimatyzacji otwarte okna , sprzedawcy zarelka i o to chodzi .Dzisiaj zaliczam obowiazkowe kino w Tajlandii , z ciekawostek przed filmem graja hymn narodowy wiec wszyscy na bacznosc . Jutro sa urodziny krola , ktorego lokalsi bardzo szanuja i juz od kilku dni stolica wypelniona jest uroczystosciami i imprezami z tego powodu . Cale miasto jest zolto , niebiesko , rozowe bo to kolory rodzinny krolewskiej .Ja jutro ruszam do Kambodzy przez oslawione przejscie graniczne w Poipet , slawne glownie z przekretow jakich dokonuja tutaj miejscowe mafie na turystch , takze trzymajcie kciuki abym dotarl do Siem Reap bez duzych ubytkow w budzecie .