Obiecalem napisac cos o tzw street food w Kambodzy czyli o jedzeniu ktore mozna kupic na ulicy . Oczywiscie mozecie znalezc tu wiele roznych dan , ale ja opisze te moje ulubione.
Jednymi z najbadziej popularnych lokali sa tzw zupkodajnie . Moja ulubiona na ulicy 130 podaje to danie w wykwitny sposob czyli : do zupki czyli kuj tik dodaja talerz kielkow , talerz gotowanej zieleniny , herbate jasminowa , sos sojowy i sos chili . Na daniesklada sie wywar ( trudno okreslic z czego ) cienki makaron , zielenina , kawalki gotowanej wieprzowiny , cena pomiedzy 4000 – 6000 rieli czyli 1-1.5 dolara w zaleznosci jaki wklad sobie zazyczycie . Oczywiscie zupkodajnie roznia sie troszke miedzy soba , zwlaszcza dodatkami , dla zainteresowanych powiem ze ulubionym dodatkiem Tajow jest krew zastygla w bloki a nastepnie wkrajana do zupy , mi nie podeszla , zamowilem raz i to by bylo na tyle . Zupki lokalsi wcinaja bardzo czesto na sniadanie . Jeszcze jedno , jemy je paleczkami i lyzka .
Kolejnym sniadaniowym daniem jest bai sak czriu , czyli ryz z grilowana wieprzowina ,super smaczne w malej knajpce na ulicy 15 , dodatkowo do tego dania dolaczany jest slodko pikantny sosik z marynowanymi warzywami . Potrawe ta mozna dostac w wielu miejscach ale najlepsza jest w malych punktach ktore sie specjalizuja tylko w niej , polaczenie grilowanej wieprzowiny i marynowanych warzyw – pycha , cena 4000 rieli czyli 1 dolar.
Jesli macie ochote na szybki lunch to znajdziecie wiele miejsc serwujacych pozostalosc z czasow francuskiego kolonializmu . Moje ulubione bagietki pochodza z piekarni ABC chociaz mozna je dostac w wielu punktach . Przekrojona bagietke smaruje sie slodkim maslem i podrobka foie gras , nastepnie do srodka idzie wedlina przypominajaca mortadele , czasem jakies warzywko i majonez . Do bagietki dolaczany jest zestawik marynowanych surowek. Koszt okolo 5000 rieli czyli 1,25 dolara.
Kolejna fajna przekaska to kte cziaj , rodzaj placuszkow smazonych na oleju wypelnonych roznym nadzieniem . Moje ulubione miejsce to stoisko na ulicy 130 obok The Empire .Placuszki dostepne sa w 3 wariacjach : okragle z nadzieniem krewetkowym , okragle z nadzieniem z nieokreslonej zieleniny oraz kwadratowe z nadzieniem z zieleniny. Do placuszkow dodaje sie sos chili oraz cos jak nasz rosol i do boju . Cena 800 rieli czyli okolo 0,20 dolara za sztke.
Na ulicach kroluje tez khmerski makaron lo cza , wyglada troche jak biala fasolka , jest smazony na podgrzewanej blasze i w wersji ful wypas jest serwowany z warzywami ( zwykle miejscowa odmiana brokulu ) , kawalkami smazonej wolowiny , kawalkami miejscowj wedliny ( tej podobnej do mortadeli ) oraz sadzonym jajkiem . Miejscowi zazwyczaj polewaja danie sokiem z cytryny oraz sosem z chili i do boju . Cena to 6000 rieli czyli 1,5 dolara.
A jesli zatesknice za kawa to nalepsza jest kawa parzona przez wienamczykow , lokalsi zazwyczaj pija ja z lodem , ale moja ulubiona to kafej tak do ko kdaj , czyli kawa na cieplo podawana ze skondensowanym slodkim mlekiem . Jak mozecie zaobserwowac na zdjeciu kawa parzy sie w metalowym naczyniu ktore montuje sie na gorze szklanki , gdy juz nakapie troche przenosimy metalowe ustrojstwo do drugiej szklanki , do kawy wlewamy troche zageszczonego mleka i gotowe . W czasie gdy delektujemy sie napojem resztki kawy kapia do drugiej szklanki .Gdy wypijemy zawartosc pierwszej sciagamy pazarke , dolewmy mleka do drugiej szklanki i gotowe . Oczywiscie kawa wystepuje w wielu odmianach ale ta jest moja ulubiona. W niektorych miejscach mozemy zamowic tez cza kwai rodzaj paleczek z ciasta , maczamy je w pitej kawie tak jak hiszpanskie churros. Cena kawy to 4000 rieli czyli jeden dolar , cena paleczek z ciasta 1000 rieli czyli 0,25 dolara.
I pamietajcie o kilku zasadach :
- stali klienci zawsze dostaja najlepsze kaski
- warto znac kilka slow po miejscowemu aby moc podziekowac ( dziekuje bardzo =okun cziran )
- jezeli nie znacie jezyka to sie usmiechajcie i wszyscy dookola beda wiedzieli ze jestescie zadowoleni a miejscowi napewno docenia to ze nie jestescie bialymi bubkami ktorzy w kazdej lokalnej jadlodajni widza tylko zarazki , brod itp.
W niektorych miejscach warto znac chociaz orientacyjna cene dania aby nie dac sie porobic na szaro , co prawda niekoniecznie zawolaja od was stawke 2-3 krotna ale zawyzenie rachunku o okolo 25 % zdaza sie czesto .
Ja zazwyczaj nigdy nie pytam o cene tylko wreczam kwote ktora wg mojej wiedzy jest wlasciwa , jezeli dacie za malo to wlasciciel lokalu grzecznie upomni sie o oplate .
Na pocieszenie powiem ze jezeli zaplaciliscie zawyzony rachunek to nie ma co sie martwic , przy daniach kosztujacych 1-1.5 dolara zazwyczaj placicie okolo 0,25 dolara wiecej niz lokalsi , tylko ta swiadomosc ze sie zaplacilo wiecej niz powinno troche meczy .
Jak mnie najdzie wena to postaram sie opisac miejscowe dania w wersji bardziej ekskluzywnej , czyli dania serwowane przez kuchnie The Empire.