Jest chwila czasu i dobry dostep do netu wiec nadrabiam wpisy . Po kilku nocach w autobusie wreszcie dotarlem do Batumi gdzie zatrzymalem sie w Batumi hostel ktory posiada gwiadek 0 ale dobre polozenie i fajna atmosfere . Batumi to kurort nadmorski z reprezentacyjnym bulwarem pelnym modnych klubow gdzie wieczorem bawia sie bogaci gruzini , rosjanie oraz turysci czyli tak jak nad Baltykiem tylko bardziej na bogato . Miasto pelne kontrastow od luksusowych hoteli i samochodow po rozpadajace sie chalupy. Mimo wszystko jest tu klimat znany nam Polakom z lat 90 , czyli kto moze to chwyta sie jakiegos interesu od chandlu ulicznego czym popadnie do salonow komputerowych . Dwa dni w Batumi pozwolily troche odpoczac a zarazem zmeczyc sie za sprawa Irakli ( poznanego w hostelu Gruzina ) ktory zaprosil nasza hostelowa grupe na tzw supre czyli typowa gruzinska impreze . Nasza grupa skladala sie z 5 polakow , austriaka , turka i gruzina . Udalismy sie do malutkiej gruzinskiej knajpki , Irakli robil za Tamade czyli gospodarza imprezy wyglaszajacego toasty przed kazda kolejka czaczy smakujacej jak nasza sliwowica . Bylo pyszne gruzinskie jedzenie , czacza , ciekawe toasty i dobra zabawa a na koniec rachunek 10 lari czyli okolo 4,5 euro za osobe za jedzenie i picie , w knajpie dla turystow byloby okolo 40 lari za osobe . Dobry nastroj usilowal popsuc tylko kolega Turek ktory jest bardzo specyficzny jak na mieszkanca tego kraju poniewaz jest ateista i wielbicilem Stalina , przyjechal do Gruzji aby odwiedzic Gori miasto urodzin wodza rewolucji . W czasie supry kolega turek probowal przemycic toast za towarzysza Stalina i malo gebe nie dostal od Irakli.
Ale nic to teraz czas na Tbilisi.