Kilka ostatnich dni spedzilem na polwyspie Ton Sai kolo Krabi , miejscu znanym przede wszystkim z niesamowitych formacji skalnych tworzacych raj dla wspinaczy .
Z KL ruszylem nocnym pociagiem do Tajlandii , pociag bardzo przyzwoity , miejsca do spania cena okolo 15 euro . Nad ranem dotarlem do Hat Yai juz po Tajskiej stronie gdzie razem z poznanymi w pociagu niemcem i dwoma anglikami musielismy stoczyc ciezka walke z naganiaczami , nastepnie autobus do Krabi , gdzie zlapalem tuk-tuka do Aonang malej miejscowki przy plazy aby spotkac sie tam z dwoma Pawlami z Dublina , ktorzy spedzali tam koncowke swojego urlopu . Pierwsza noc pod znakiem piwa ( nadrabialem zaleglosci z Iranu ) a dnia drugiego ja i Pawel Moto zabralismy bety i wsiedlismy na longboat plynaca do Railey beach east , potem malutki spacer przez gorke i juz bylismy na Ton sai , miejscu ktore jest mekka wspinaczy w tej czesci Tajlandii .
O ile Aonang to imprezownia z wszystkimi urokami nocnego zycia w Tajlandii ( niekoniecznie polecam ) to Tonsai jest miejscem gdzie w ciagu dnia wiekszosc wiary wali pod scianki aby cos zaloic a wieczorem rozsiada sie w barach przy plazy pijac piwko , dyskutujac i wdychajac opary gandzi palonej tu przez wiekszosc miejscowych i nie tylko ( podejrzewam ze maja jakas mala platancyjke gleboko w dzungli ). Nam dni uplynely na wspinie - niestety forma cieniutka , plywaniu na kajakach po urokliwej zatoce , opalaniu i ogolnym bumelowaniu , chcielismy tez zrobic deep water solo ale koles nas wystawil do wiatru i nie zjawil sie na umowione spotkanie . Ogolnie bylo bardzo wakacyjnie , tanio i jeszcze malo ludzi bo przed sezonem . W tej chwili wrocilem do Aonang aby przeczekac ostatnich pare dni przed thai - box campem ktory zaczynam 28.10 .