Kierujac sie w strone granicy z Laosem postanowilem zrobic przystanek w Krati . Krati to miescina na totalnym zadupiu , polozona nad Mekongiem , zakurzona bez wielkich atrakcji turystycznych ale bardzo fajna na przystanek w drodze na polnoc . Autobus potrzebowal 10 h na pokonanie trasy z PhPn , byloby krocej ale z powodu awarii musielismy czekac okolo 1,5h na podstawienie zapasowego autobusu .
W Kratii nie za bardzo jest co robic , chyba ze ktos ma ochote ogladac delfiny w Mekongu , ja postanowilem wypozyczyc rower i pokrecic sie po okolicy . Okolica to wies kambodzanska , z tak charakterystycznymi domami budowanymi na palach , miejscowymi pracujacymi przy sadzeniu ryzu , naprawach motocykli , i innych pracach rolnych . Dzieciaki lataja za kazdym obcokrajowcem na rowerze , przybijaja piatke i dra sie Hello Mister i potem radosni uciechaja , czesc z nich caly czas lata na golasa , na wsi niewiele sie zmienilo przez ostatnie lata , ludzie zyja z uprawy ryzu i warzyw , praktycznie nie widac tu maszyn , wszystko jest robione recznie . Pracuja bardzo ciezko ale mimo wszystko wszyscy szcczerza zeby lub ich brak w szerokim usmiechu .