No i dotarlem do Laosu I moge powiedziec ze mi sie bardzo podoba , wszystko dzieje sie tutaj w zwolnionym tempie , bez napiecia , nawet tuk-tukowcy nie lataja za klientami tylko spokojnie czekaja.Z Kratie wyruszylem autobusem , ktory byl przeladowany i czesc podrozy musialem spedzic na schodach , jak sie pozniej okazalo gosc w hotelu ktory sprzedawal mi bilet nacial mnie na jakies 5 dolcow , no coz czasami trzeba zaplacic frycowe jak sie nie chce szukac biletu samemu . Granica Kambodza / Laos slynie z tego ze celnicy pobieraja dodatkowe oplaty od turystow i miejscowych . Turysci zazwyczaj placa dodatkowe 2 dolce po stronie Kambodzy i 2 dolce po stronie Laosu , miejscowi odpowiednio mniej ale tez musza bo inaczej przekraczanie granicy moze potrwac . Koszt wizy 35 dolcow plus 4 lapowy dla celnikow plus 1 dolar dla chlopaka z obslugi autobusu ktory w zamian za to zalatwi za Ciebie wszystkie formalnosci po obu stronach granicy , oczywiscie mozna robic to samemu , ale 1 dolar to nie majatek i ma sie luzik na granicy czekajac na paszport z wiza . Dla tych ktorzy nie lubia placic bakszyszu , nie polecam walki z celnikami i tak jestescie na straconej pozycji a gdy poczuja sie obrazeni moga bardzo utrudnic przekraczanie granicy i w skrajnym przypadku autobus nie bedzie chcial na was czekac i mozecie utknac na granicy ktora jest na konkretnym zadupiu .Don Det to mala wysepka na Mekongu blisko granicy z Kambodza , bardzo fajne miejsce do nic nierobienia . Znalazlem tu sobie maly bungalow , koszt 20000 kipow czyli okolo 2,5 dolara , bungalow posiadal tylko lozko z moskitiera i hamak na werandzie . Wieczor spedzalem w barze raczac sie BeerLao a dzien w hamaku czytajac ksiazke , bardzo fajnie . Jutro ruszam dalej na polnoc w kierunku Pakse.
ps na wyspie co drugie miejsce ma w nazwie happy , mamy wiec pelno happy bungalows , restaurant i innych cudow