Postanowilem napisac posta , na temat poruszania sie po Phnom Penh i nie chodzi mi tu o orienracje w miescie , ktora jest dosc latwa , ale o rodzaj transporu jaki mozemy wybrac do przemieszczania sie po stolicy .
Jak do tej pory cos takiego jak transport miejski w Kambodzy nie istnieje , chociaz w ostnim miesiacu rozpisano przetarg na pierwsze linie autobusowe w PP i jak miejscowe wroble cwierkaja bedzie tylko jedna sluszna opcja wyboru oferenta , firmy , ktora ma monopol na taksowki w PP.
Tak , dobrze przeczytaliscie w calym miescie istnieje tylko jedna firma mogaca przewozic pasazerow taksowkami i oczywiscie jest to firma powiazana z chlopcami z rzadu , ktorzy za procentowe udzialy w przedsiewzieciu stanowia korzystne dla niej monopolistyczne przepisy.
Ale nic to , taksowka jest to srodek transportu zarezerwowany tylko dla turystow – biznesmenow , cala reszta moze wybierac pomiedzy wlasnymi nogami , tuk-tukami , moto lub cyklo .
Ale po kolei :
Przemieszczanie sie po miescie na pieszo jest fajnym pomyslem , odleglosci w centrum nie sa zbyt duze , ale...
Po pierwsze trzeba uzbroic sie w anielska cierpliwosc , poniewaz co minute bedziemy zaczepiani przez tuk-tukowcow , wlascicieli moto lyb cyklo ( tuk-tuk , moto, cyclo sir ? ) i gwarantuje Wam ze po 15 minutach cisnienie podniesie sie Wam do granic wybuchu. Ja mimo dlugiego przebywania w PP caly czas mam ochote czasami pokazac srodkowy palec , chociaz staram sie tlumaczyc sobie aby wyluzowac.
Po drugie co prawda w PP jest cos takiego jak chodniki , ale bynajmniej nie sluza one dla przechodniow ale do parkowania samochodow lub wystawienia wozkow z jedzeniem, takze jezeli chcecie zasuwac pieszkom to do wyboru pozostaje tylko ulica. Sugeruje chodzic po tzw prad , czyli w kierunku przeciwnym do ruchu samochodowego. W ten sposob mamy na oku nadjezdzajace skutery i samochody , a takze nie narazamy sie tak bardzo na popularne wyrwanie naszej torebki , telefonu itp przez chlopcow na przejezdzajacych skuterach.
Druga opcja w miescie jest moto lub tuk-tuk. Moto wybieramy gdy jestesmi sami i nie mamy zbyt wielu bagazow . Tuk-tuk teoretycznie moze zabrac 4 osoby , ale widzialem juz tuk-tuka obwieszonego okolo 12 miejscowej mlodziezy .
Przed rozpoczeciem jazdy nalezy pamietac o ustaleniu ceny , bo tuk-tukowcy to najwieksi zdziercy w Kambodzy , i nie przepuszcza okazji zeby obrobic baranga. Ogolnie sa oni takim szemranym towarzystwem , ktore wieczorem zasugeruje wam zalatwienie narkotykow , dziewczyny , bardzo mlodej dziewczyny , chlopaka lub tez bardzo mlodego chlopaka. Zanim skorzystacie z ich uslug to pamietajcie ze po zalatwieniu wam czegos z wyzej wymienionych bardzo chetnie i szybko poleca z informacja do zaprzyjaznionego policjanta i glupi barang bedzie placil jeszcze raz policji za wyplatanie sie z problemu.
O ile lubie mieszkancow Kambodzy , to na widok tuk-tukowcow noz otwiera mi sie w kieszeni . Oczywiscie jest to pewne uproszczenie i posrod tych czarnych owiec mozemy tez spotkac ludzi przyzwoitych , ktorzy nie maja nic wspolnego z prostytucja czy narkotykami a chca tylko zarabiac pieniadze na utrzymanie swojej rodziny.
Jezeli wsiadasz na moto jako pasazer to pamietaj aby trzymac sie mocno , kierowcy wykonuja duzo niespodziewanych manewrow i kilka razy widzialem barangow ( cudzoziemcow ) konczacych przejazdzke szorujac tylkiem po asfalcie.
Nalezy tez pamietac ze tuk-tukowcy lub moto nie znaja miasta , choc nigdy sie do tego nie przyznaja. Jesli zapytasz czy wie gdzie to jest to uslyszysz , ze oczywiscie a potem skierujecie sie w odwrotnym kierunku. Potrzeba zarobienia pieniedzy jest bardzo duza i przeslania wszystko.
Nie probujcie pokazywac im mapy , wiekszosc z nich nie ma pojecia jak ja czytac , najlepszym wyjsciem jest znalezc samemu na mapie cel podrozy a potem wskazywac kierowcy droge.
W ogole cos takiego jak zasady ruchu drogowego w rozumieniu europejskim nie wystepuja w Kambodzy. Swiatla sa zamontowane tylko na najwiekszych skrzyzowanich , ale wcale nie znaczy to ze sa przestrzegane. Czasami wydaje mi sie ze polowa nacji to daltonisci , czerwone czy zielone co to roznica. Na ulicach rzadzi chaos , jazda pod prad jest normalka a skret na skrzyzowaniu polega na zblizeniu sie do krawedzi wewnetrznej ulicy przed skrzyzowaniem , nastepnie skrecie i jechaniu po prad przez jakis czas a gdy warunki pozwalaja scinamy przez dwa pasy aby dostac sie na ten ktorym powinnismy sie znajdowac. Wiem , skomplikowane , ale dziala , testuje to codziennie na moim rowerze i nawet polubilem ten dreszczyk emocji przy jechaniu pod prad .
Przyznaje ze w tym szalenstwie ulicznym jest metoda , korkow raczej nie ma , wszyscy staraja sie uwazac na innych zmotoryzowanych , nikt sie nie denerwuje nawet w przypadku najglupszych manewrow .
Co do wypadkow , to te ktore zdarzaja sie w miescie to zazwyczaj nic wielkiego , ot obity skuter . Gorzej jest poza miastem , gdzie czesto dochodzi do zdarzen smiertelnych . Kambodzanie tak samo jak Polacy lubia chlapnac kilka strzalow wina ryzowego a potem jechac odwiedzic rodzine w pobliskiej wsi . Problem w tym ze glowy raczej slabe maja i kilka strzalow wina wystarczy aby byli nawaleni , a w stanie upojenia w tych cichych i niesmialych ludzi wstepuje demon i bardzo lubia poszarzowac , obic morde sasiadowi a czasami i wlasnej rodzinie . Khmerowie na pewno naleza do tych nacji ktorym alkohol nie sluzy.
Do przemieszczanie sie po miescie polecam cyclo , pozostalosc dawnych kolonialnych czasow , praktycznie nie zmienil sie na przestrzeni lat. Siadacie wygodnie , a kierowca pedalujac zabiera was w podroz przez ulice miasta. Wszystko odbywa sie w zwolnionym tempie , jest czas na ogladanie okolicy , wiekszosc kierowcow cyclo to starsi panowie , jakby milsi i nie tak nachalni . Mozna powiedziec ze jest to podroz stylowa i warta polecenia.
A wiec milych przejazdzek...