No i wrocilem . Trzy dni trekingu w Andach bylo super . Fajowe schronisko a w nim jeden gosc z obslugi i jeden klient czyli ja . No byl jeszcze pies tzw schroniskowy .
Kazdy dzien taki sam , pobudka 7 rano sniadanie , prowiant na droge i okolo 10 godzinny treking do wysokosci okolo 4200 npm . W gorach kompletnie nikogo , szlaki nieoznakowane , duzo bladzenia i super pogody . Wieczorem kolacyjka w schronisku , butelka miejscowego winka i ksiazka do poduchy . Relaks na maksa .
W trekingu czesto towarzyszyl mi pies schroniskowy , ktory byl lepszy od przewodnika , szczekal kiedy schodzilem ze szlaku i nie gadal za duzo , a poza tym nie kasowal jak za zboze . Jedyny problem ze nie chcial lazic powyzej 3500 npm . Siadal i czekal az wroce.
Teraz siedze na dworcu autobusowym w Mendozie i czekam na autobus do granicy z Boliwia , nastepne 26h w autobusie , no coz , chyba juz do tego przywyklem .