20.03 zakonczylismy nasza jazde 4x4 , pozegnalismy Boliwijskich przyjaciol i wsiedlismy w autobus do Sucre . Ben , Hilary i Barbara wysiedli w Potosi - gorniczym miasteczku gdzie gornicy caly czas pracuja w warunkach z XVI wieku , Deborach udala sie do La Paz aby spotkac angielskich znajomych a ja dotarlem do Sucre . Podszas podrozy autobusem bardzo przydala sie zaprawa w jepie , w Boliwii 90% drog jest nieutwardzonych , wiec autobus przebija sie na wysokosci 4000 mnpm po obecnie blotnistych drogach ( jest tutaj pora deszczowa ) , pokonuje strumienie broczac po osie w wodzie . I tez dlatego dystans okolo 300 km jechalem 12 h .
Znalazlem hostel i w koncu prysznic , pranie i odpoczynek . Sucre to calkiem ladne miasto okolo 200 tys ludzi , zatloczone , smirdzace spalinami , na ulicach pelno ludzi .
Zostane tu dwa dni , podlecze sie troche i ruszam do La Paz .
Zdjecia dorzuce jak tylko bedzie taka mozliwosc .
22.03 Pochodzilem troche po miescie i jest naprawde fajne .Kolorowy weekendowy rynek z towarami , ktore przypominaja mi Polske 20 lat temu ( oranzada w foliowych woreczkach , chipsy produkowane domowo i pakowane do woreczkow ). Od jakiegos czasu zaczalem jadac tylko w miejscowkach dla lokalsow , tutaj sa to bary typu nasz mleczny , maja w ofercie jeden zestaw dziennie ( napoj , zupa , drugie danie ) i kosztuje to cudo 10 boliwianos czyli ok 5 pln . Owoce jakie tu mozna tanio kupic to totalny odlot , banany , pomarancze , melony , arbuzy , granaty , winogrona i inne ktorych nazw nie znam . Miejscowki dla turystow oferuja zazwyczaj pizze lub paste za okolo 30-40 bol , duzo jest tez spasionych restauracji , ale tam juz nie zagladalem . W turystycznej knajpie nawet piwko male butelkowe kosztuje 10 bol.
Udalo mi sie nawiazac kontakt w La Paz z osoba z couchserfingu i wyglada na to ze kilka dni w La Paz spedze na chacie u Marcio , obcujac z lokalsami . Co jeszcze mozna powiedziec o Boliwii to to ze czuje sie tu bardzo bezpiecznie , ludzie sa przyjemni , malo natarczywi . Widac jednak ze miejscowa policja wyposazano jak antyterorysci to sila przed ktora miejscowi maja duzy respekt . Nie mialem jeszcze przyjemnosci spotkac sie z tymi Panami i chyba dobrze ( ciekawostka - poruszja sie po miescie na motocyklach terenowych , w zespolach 3-4 motocykle , dluga bron , kominiarki , pelna profeska ).
PS. Przed chwila odkrylem ze popieprzylem tabletki , mianowicie gdy sie zatrulem w Brazylii to zzarlem tabletki na gardlo , a gdy zlapala mnie grypa podczas wyprawy jeepem to zarlem tabletki na biegunke , nie dziwne ze od kilku dni nie wazne co jem to mnie do kibelka nie ciagnie :)