Caly dzien poswiecilem na lazenie po tym szalonym miescie gdzie cos takiego jak przepisy ruchu drogowego nie istnieje , stezenie spalin jest tak duze , ze czlowiek ma problemy z oddychaniem . Miasto jest tez regularnie paralizowane przez roznego rodzaju manifestacje , ktorych codziennie widuje kilka . Na czas manifestacji zamyka sie ulice co powoduje jeszcze wiekszy haos . Wszyscy trabia ale za bardzo sie nie przejmuja , chyba juz sie przyzwyczaili . Wzialem sobie do serca Wasze uwagi na temat zdjec na blogu ( wiecej zdjec ludnosci tubylczej ) i postanowilem skupic sie na fotografowaniu miejscowych , co malo co nie skonczylo sie utrata aparatu . A mianowicie zrobilem fote zolnierzowi przed jednostka , co spowodowalo jego gwaltowna reakcje . Chcial skubany skonfiskowac aparat , ale mu wytlumaczylem ze ja Polaco a nie zadna CIA i szybciutko przy nim skasowalem zdjecie . Jakos rozeszlo sie po kosciach , chociaz gosciu mial bardzo powazna mine .
Wieczorem brazylijczycy u ktorych nocuje robia super caipirinje w 2l butelkach po coca-coli , smakuje wysmienicie , ale ja niestety dzisiaj abstynent bo zabukowalem na jutro downhill na drodze zwanej Death Road , powinna byc niezla jazda . Ze przytocze slowa dziewczyny z biura organizatora : Senior , tylko prosze dzisiaj zadnego alkoholu bo to naprawde niebezpieczna zabawa . Zobaczymy jutro , jakos jeden dzien bez piwka wytrzymam , chyba .
PS . Foty beda w terminie pozniejszym bo znowu komputery bez USB.
Ciekawostka - nie wiem czy wiecie ale w calej Ameryce Poludniowej w toaletach po zrobieniu co sie mialo zrobic nie wolno wyrzucac papieru do kibelka , trzeba go smignac do kosza ktory jest obok . Maja tak stare i waskie rury , ze kazdy papierek w kibelku grozi zapchaniem i katastrofa ekologiczna .