Ranny autobus z La Paz ( tym razem bez luksusow ) zabiera mnie do Copacabany , sympatycznej miejscowki nad jeziorem Titicaca . Pod drodze ciekawostka , autobus zatrzymuje sie w malej miejscowosci , wszyscy przesiadamy sie na lodki ktore przewioza nas na drugi brzeg , autobus plynie na nieco wiekszym promie . Po drugiej stronie jeziora z powrotem do autobusu i do Copacabany .
Nie zostaje tu jednak dlugo , laduje sie na maly stateczek i po 1,5h docieram do Isla del Sol , sympatycznej wyspy na jeziorze Titicaca . Jestesmy w poludniowej czesci wyspy , troche tu za duzo turystow , postanawiamy wie razem z poznana na statku para argentynczykow i niemka Anke udac sie na polnocny kraniec wyspy . To nastepna godzina na barce , ktora wynajelismy po dlugich targach zbijajac cene z 200 bol na 100 bol . Na barce argentynczycy wyciagaja mate i sympatycznego skrecika , jak z duma podkreslaja domowego chowu . Relaks na maksa . Polnocny kraniec wyspy super , brak tlumu turystow , pelno malych dzieciakow proponujacych noclegi . Znajdujemy cos na ksztalt hostelu , czyli pokoj z lozkiem , warunki w zupelnosci wystarczajace i spedzamy wieczor gapiac sie na jezioro i wyrastajace po drugiej stronie osniezone szczyty Cordiliera Blanca . Jutro powrot do Copacabana i nocny autobus do Cusco .
ps. zdjecia dolacze jak bede w Peru , bo tu zdzieraja na internecie na maksa , w La Paz godzina okolo 2-3 bol a tu 10-12 bol.