Rano powrotny prom w wyspy ( plynie 3h , a silnik psuje sie regularnie co 1h ) pelen lokalsow udajacych sie na rynek do Copacabany .
Spedzam caly dzien krecac sie po tym miasteczku . Wspaniala katedra , gdzie dzisiaj odbywaja sie chrziny .. ale samochodow . Po mszy ksiadz wychodzi na zewnatrz gdzie jest ustawionych pelno fur udekorowanych kwiatami . kropi je swiecona woda , wlasciciele otwieraja szampana i piwo , obsypuja samochody kwiatami . Teraz beda juz jezdzily bezpiecznie . Wdrapuja sie tez na wzniesienie gorujace nad miastem , gdzie jest cos na ksztalt kaplicy poswieconej Maryji Dziewicy . Pelno tu miejscowych , ktorzy robia symboliczne groby zmarlych i spedzaja czas rozmawiajac i pijac piwko przy grobach . Bardzo mily zwyczaj . Wzniesienie jest na wysokosci ok 4200 mnpm , a miejscowi staruszkowie wchodza tu bez wiekszej zadyszki - pozazdroscic formy . Widac ze jest to wazne dla nich miejsce . Widok ze wzgorz na jezioro jest imponujacy . Na wzgorzu sa tez stragany na ktorych mozna kupic miniaturki samochodow , autobusow , domow - wyglada na to ze jezeli chcesz cos z tego posiadac w przyszlosci powinienes zakupic miniaturke i prosic Maryje o spelnienie twojego marzenia . Ogolnie miejsce bardzo klimatyczne.
Czas spadac na autobus do Cusco , mam nadzieje ze dojade bez przeszkod . Droga ta byla zamknieta przez ostatni tydzien z powodu strajku lokalsow w Peru , ktorzy blokowali droge . Podobno juz skonczyli , a kto ich wie czy znowu nie zaczna .
PS. Dotarly do mnie wiesci o sromotnej porazce naszych z Irlandia Polnocna , dobrze ze tego nie ogladalem :)