No i dotarlem do Aqua Calientes , miejscowosci u stop Machupicchu . Podroz zajela mi 12h , byly niezle jaja . Padam na ryj , a jutro musze wstac o 4:30am zeby wbic sie na Machupicchu . Wiecej napisze jutro , dzis mam dosc .
PS. Gratulacje dla naszych , se troche postrzelali .
Boliwijczycy walneli Argentyne 6:1 w La Paz na 3600 npm , biedni argentynczycy po 15 min nie mieli juz sil , musi byc niezla zabawa dzis w La Paz :)
02.04.2009
Nadrabiam zaleglosci z dnia wczorajszego , wiec teraz troche o podrozy .
Tradycyjnym sposobem dostania sie z Cusco do Machupicchu jest podroz pociagiem lub kilkudniowy organizowany treking . Obie opcje drogie jak cholera , ja wybralem trzecia mozliwosc malo popularna i malo znana . O 7:00 rano zameldowalem sie na lokalnym terminalu autobusowym w bardzo "milej" czesci Cusco i zaladowalem sie do autobusu .
Oczywiscie zanim wyruszylismy juz mielismy 0,5h spoznienia , lokalsi musieli zaladowac swoje bagaze . Pech chcial ze na dworcu dorwal mnie zagubiony koreanczyk , ktory bardzo sie ucieszyl , ze bedzie mogl ze mna podrozowac bo sam sie boi . Problem w tym ze komunikacja z koreanczykiem byla mocno utrudniona : po angielsku kilka slow na krzyz , po hiszpansku nic , a skubany wszystko chcial wiedziec .
Podroz autobusem odlot , droga przepiekna przez wioski i gorska przelecz na wysokosci 4200 npm . Sadze , ze ta droga bardziej zasluguje na miano Road of Death niz ta w Boliwii . Momentami przepasc od mojej strony okna dobre kilkaset metrow , kierowca chyba chcial nam podniesc troche adrenaline i gdy pokonywalismy jeden z zakretow uslyszelismy huk , stanelismy na chwile , pomocnik kierowcy wyszedl i ocenil : luzik , szczelila tylko jedna opona , jedziemy dalej do najblizszego punktu gdzie bedziemy mogli zmienic . Szczescie , ze strzelila opona w tylnym kole , gdzie sa blizniaki . Gdyby to byl przod , to nawet nie chce sie zastanawiac czy kierowca bylby w stanie opanowac autobus na tej drodze . Wysiadam z autobusu w Santa Maria , wiosce zagubionej w gorach , okazuje sie ze jest tu jeszcze jeden koreanczyk z poprzedniego autobusu , uff mam mojego z glowy . Pakujemy sie do osobowej toyoty , ktora o czyms takim jak resory juz dawno zapomniala i zasuwamy przez gory do Santa Maria i dalej do Hydroelectrico . Samochod podskakuje , cztery osoby na tylnym siedzeniu , ale jest git to tylko 1,5h . Docieramy do Santa Teresa , chcemy jechac dalej , ale kierowca mowi ze musimy wysiasc bo miejscowi go nie przepuszcza . Oni tez chca zarobic , musimy sie wiec przesiasc do nastepnego auta prowadzonego przez kolesia z Santa Teresa .
Nie ma sprawy do Hydroelectrico tylko 0,5h , co prawda koles troche jedzie piwkiem , ale co tam . Docieramy do Hydroelectrico , stad mozna jechac pociagiem ( jedyne 8 dolarow ) albo zrobic fajny treking wxdluz torow do Aqua Callientes , okolo 2h dobrego marszu . No to maszerujemy , koreanczycy z tylu ja z przodu , widoki super , taka troche dzungla . W koncu docieramy do Aqua Callientes , to troche takie Zakopane , pelno hosteli , restauracji .Nic ciekawego , jutro z samego rana Machupicchu.