No i wystartowalem z samego rana . Bilet kupiony dzien wczesniej ( zdzdieraja jak cholera 124 sole czyli 40 dolarow , ale w Peru to normalka ) , pobudka 0 4:30 , szybkie sniadanie i do boju . Okolo 6 am melduje sie w kolejce do Machupicchu z mozliwoscia wejscia na Waynepicchu ( szczyt polozony powyzej miasta z ktorego jest odlotowy widok ). Zeby wlezc na Waynepicchu trzeba sie troche natrudzic , okolo 40 min dobrego drapania w gore a wpuszczaja codziennie tylko 400 osob . Na poczatku nic nie bylo widac , cala dolina w chmurach , ale zawial wiaterek i pokazalo sie w dole Machupicchu i cala dolina . Warto bylo wylac troche potu . Samo Machupicchu naprawde robi potezne wrazenie , budowle , otoczenie to jest cos co warto zobaczyc . Spedzilem tam 8h lazac we wszystkie mozliwe strony , podsluchujac co mowia przewodnicy . Spodkalem tez wycieczke ziomali z Polski , niestety tradycyjnie Panie w bucikach jak na disco a nie lazenie po kamlotach , wiec sie nie przyznalem . Spotkalem tez mlodego Rosjanina z Moskwy , pogadalim troche po ruski troszke po polski i bylo milo . Mlodzieniec strasznie wystraszony , przyjechal na 2 tygodnie do Peru , w pierwszy dzien spalil sie na sloncu tak mocno ze wyglada jakby go ze skory obdzierali , boji sie ze go wszedzie okradna , a poza tym bardzo sympatico kolo.
Jutro wracam do Cusco a w sobote autobus do Limy .
Zdjecia z Machupicchu i Cusco jutro jak bede mial wiecej czasu .