Quito przywitalo mnie burza z piorunami i niezbyt mila przygoda , kolesie probowali mi skubnac maly plecak na ulicy . Chcieli zastosowac znany w AP numer a mianowicie idziesz sobie ulica a jeden koles wylewa na tyl twoich spodni keczup i grzecznie informuje cie ze masz uwalone spodnie a on przypadkowo ma serwetki i pomorze ci sie wyczyscic .
Gdy ty stajesz i kladziesz plecak na ziemi on przesuwa go kawalek od ciebie i jego kumpel ktory przypadkowo przebiega obok chwyta plecak i tyle ich widziales . Na moje szczescie przypomnialem sobie ten numer gdy koles zaczal przesuwac plecak i nie pozwolilem drugiemu skubnac plecaka . Niestety Quito jest znane z tego ze nie jest tu najbezpieczniej , ale nic to damy rade , w koncu Poznan tez ma swoje ciemne miejsca .
Na pocieszenie hostel w ktorym sie zatrzymalem jest super ( polecam Hostel Revolution ) prowadzi go para australijsko-ekwadorska i jest naprawde przyjemny i usytuowany w tzw. starym Quito . Jutro obejrze sobie miasto a pojutrze fru do Europy.